Zrozumienie natury i naszej zależności od niej jest niezbędne dla naszego przetrwania jako gatunku. Niezależnie od tego, czy jako cywilizacja przenieśliśmy się do miast, czy pozostaliśmy na wsiach.

Obecnie niekwestionowanym fenomenem jest powrót człowieka do natury – ale w zupełnie nowy sposób – adaptacji miasta do celów obcowania z zielenią.

To poczucie potrzeby przebywania blisko zieleni i tego, co żywe ma swoje źródła ewolucyjne i jest konsekwencją naszej psychobiologii.

Syndrom oddzielenia człowieka od natury daje o sobie znać w narastającej gamie różnego rodzaju chorób “cywilizacyjnych”. Natura stanowi dla człowieka źródło zdrowia: ma właściwości odstresowujące i redukujące stany zapalne, budujące koncentrację i przebudowuje strukturę mózgu w kierunku zadowolenia i empatii.
Nasze oddzielenie od natury doskonale obrazuje gęstość zaludnienia w miastach: w 1900 roku tylko 1 na 7 mieszkańców żył w mieście, w 2020 jest to już jedna na dwie osoby, a badania wskazują, że do 2050 roku odsetek populacji żyjącej w miastach wyniesie 70 procent.
Dlatego eksperci różnych branż prześcigają się w poszukiwaniu rozwiązań, które przywrócą człowieka w naturze. W 2016 roku podjęto się badania, w którym sprawdzano, czy włączenie do środowiska biurowego elementów natury, takich jak rośliny doniczkowe czy zdjęcia natury mogłoby podnieść zdrowie mentalne pracowników. XIX-wieczna europejska epidemia gruźlicy była łatwiej uleczalna dzięki wprowadzeniu terapii zewnętrznej – dostarczeniu chorym dużej ekspozycji na światło i wchłanialność witaminy D (jak się później okazało, witamina D to naturalna bariera organizmu przeciwko tej chorobie).
W XX wieku na terenie Arizony powstawały masowo sanatoria, w których leczyli się gruźlicy, osoby chorujące na reumatyzm i astmę – ich główna zaletą była szeroka ekspozycja na arizońskie słońce, dlatego koncepcją tego rozwiązania było między innymi budowanie namiotów i chat na świeżym powietrzu.
Biolog Edward O. Wilson w swojej pracy naukowej “The biophilia Hypothesis” i teorii biofili przekonuje, że człowiek jest nierozerwalnie związany z naturą w sposób wykraczający poza przeciętne zrozumienie zależności koegzystencji.
W publikacji Dr Rogera Urlicha z 1984 roku jasno wynika, że pacjenci szpitali, którzy mieli – chociaż przez okno – dostęp do widoku natury, wychodzili ze szpitala dużo wcześniej niż Ci, których okna wychodziły na zabudowania i ściany. W 2012 roku holenderscy naukowcy przeprowadzili badania w wyniku których ustalono, że na przeciętnego człowieka wpływa nie tylko prawdziwa natura, ale także przebywanie w sztucznie zazielenionych pomieszczeniach.
Do dziś wyniki jego badania wpływają na sposób projektowania placówek medycznych na całym świecie. Wyniki badań dr Urlicha zostały potwierdzone chociażby w badaniach norweskich w 2011 roku. Z badań dr Seong-Hyun Park, która skupiła się na analizie wyników badań pacjentów przebywających w salach bez i z roślinami doniczkowymi jasno wynikało, że rośliny znacząco obniżają ciśnienie krwi i poziom stresu.
Od 2018 roku w Szwecji jako jeden z elementów prozdrowotnych lekarze przepisują pacjentom “przebywanie na zewnątrz”.
Na przestrzeni dwóch wieków tysiące przeprowadzonych badań udowadniają, że człowiek nie tylko nie stał się władcą natury, ale że to właśnie natura ma na niego największy wpływ. Dlatego moje działania koncentrują się na architekturze implikującej naturę i naturalne rozwiązania.